Pierwszym elementem wycieczki był park Þingvellir. W tym miejscu stykają się tam płyty tektoniczne amerykańska z europejską. Wskutek dryfu kontynentów powstało tam wiele pęknięć skorupy ziemskiej. Można przespacerować się takim wąwozem.
Niezniechęcona doświadczeniami, dalej hasam po wodzie.
Na Islandii dziwnym zwyczajem jest układanie kamyków w kupki. Podobno ma to przynosić szczęście. Tutaj mamy całe pole kupek.
Następnym przystankiem były pola geotermalne, czyli ziemia na której coś się gotuje. Po zapachu można zgadywać, że jajka. Woda na ziemi rzekomo miała mieć 80-100 st.C. (Nie sprawdzałam).
Na polach znajduje się najsłynniejszy czynny gejzer Islandii, Strokkur. Wybucha on co kilka minut. Sam wybuch jednak trwa bardzo krótko więc ciężko uchwycić go na zdjęciu. Udało się jednak uchwycić niezwykle uradowaną Weronikę:).
Trochę żeśmy wyczekały i udało się jednak złapać z gejzerem.
Ciekawe, skąd ten niebieski kolor.
Kolejnym i zarazem ostatnim punktem wycieczki był wodospad Gullfoss. Był w porządku. Fajne w nim jest to, że jak tylko słońce wyjdzie, to będzie tam tęcza.
W pewnym niewielkim stopniu jest to widoczne na poniższym zdjęciu.
PS. Gejzer podobał mi się na tyle, że umieszczam filmik do niego. Nie jestem autorem filmiku, link prowadzi do oryginału.
PS.2. Wszystkie zdjęcia należą do Weroniki Pająk. Dlatego są, jakie są ;D.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz