Dziś jeszcze krótka kontynuacja wczorajszych wrażeń z firmy.
Moim bezpośrednim przełożonym jest Islandzki Kowboj, który sobie chodzi w filcowym kapeluszu i nosi gitarę do firmy. Jak mu się nudzi, to zaczyna sobie na niej grać. (Siedzi tuż obok mnie:p).
Zaś czasami w piątki w firmie programiści przynoszą sobie piwko i piją w pracy. Nikomu to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie; wszakże powszechnie wiadomo, że do pewnego stopnia natężenia alkoholu we krwi wydajność programisty wzrasta.
Teraz bardzo krótki snapshot z mojej drogi do pracy :).
Bardzo zadowolony z siebie skrzydlaty kamień. On chce, żebyś brał z niego przykład!
Ulicę na której pracuję rozpoznacie bez trudu po czerwonych latarniach.
Moim bezpośrednim przełożonym jest Islandzki Kowboj, który sobie chodzi w filcowym kapeluszu i nosi gitarę do firmy. Jak mu się nudzi, to zaczyna sobie na niej grać. (Siedzi tuż obok mnie:p).
Zaś czasami w piątki w firmie programiści przynoszą sobie piwko i piją w pracy. Nikomu to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie; wszakże powszechnie wiadomo, że do pewnego stopnia natężenia alkoholu we krwi wydajność programisty wzrasta.
Teraz bardzo krótki snapshot z mojej drogi do pracy :).
Bardzo zadowolony z siebie skrzydlaty kamień. On chce, żebyś brał z niego przykład!
Przykładowy wygląd ulicy Laugavegur (główna ulica w centrum Reykjaviku).
A teraz hit programu, czyli powód, dla którego czytacie tę notkę. Jutro wybieram się do Jökulsárlón (isl. "laguna lodowcowa")! Wracam w niedzielę wieczorem. Żeby podsycić Waszą ekscytację, zamieszczam przykładowe zdjęcie z google:
Czekam na relację z wycieczki do Jökulsárlón :)
OdpowiedzUsuńCzy wszystko tam musi się tak dziwnie nazywać?
Nie łamiesz sobie języka? :P